Czytelnicy nie klikają w linki w chatbocie AI. A ty, człowieku mediów, co robisz?

Projekt Bastian Lab, w ramach którego przyglądam się zmianom zachodzącym w mediach cyfrowych, istnieje od 2021 roku. Przez pierwsze cztery lata prowadziłem go w formie newslettera, a publikowane treści były często omówieniem zagadnień poruszanych przez specjalistów z branży wzbogaconym o mój komentarz, który miał za zadanie poprowadzenie czytelnika przez meandry tego świata i wyartykułowanie ważnych kwestii, a także zachęcenie do przeczytania całego artykułu u źródła.

Powstające w ten sposób kolejne wydania biuletynu składały się z akapitów tekstów bogato naszpikowanych linkami. Czasami być może nawet zbyt bogato - ktoś powie - ale taka była idea. Aby każdy możliwy aspekt zawarty w moich artykułach czy podsumowaniach był poparty odesłaniami do wiarygodnych źródeł. Często kilku do jednego wątku.

Sądziłem, że w ten sposób podam odbiorcy szerszy kontekst, który pozwoli mu łatwo pogłębić temat i bez przeszukiwania Internetu sięgnąć po więcej.

Jakże się myliłem.

Przez te cztery lata na palcach obu rąk policzę, w ile linków (opieram się na statystykach dostarczonych przez Substacka) kliknęli subskrybenci. A nie byli to przypadkowi ludzie. Newsletter trafiał do skrzynek odbiorczych świadomych przedstawicieli branży mediów, naukowców, badaczy i publicystów opisujących ze szczegółami świat polityki i technologii. Czytali mój newsletter i nie klikali w linki.

Dzisiaj trwa ożywiona dyskusja na temat tego, jak generatywna sztuczna inteligencja prezentuje treści znalezione w Internecie. Piszemy prompta i otrzymujemy odpowiedź w formie opisowej z niewielkimi ikonami bądź innymi znakami na końcu zdań bądź akapitów, które są odsyłaczami do zewnętrznych stron internetowych. Tylko mało kto w nie klika, bo otrzymał już to, czego oczekiwał. Od chatbota, który przeczytał za niego te artykuły.

Przedstawiciele branży mediów są oburzeni tym faktem, bo tworzą materiały dziennikarskie, a następnie czytelnik otrzymuje odpowiedź nie dając wydawcy ruchu, ani nie wyświetlając reklam przy artykułach bądź materiałach wideo. Okazuje się, że podobny (choć absolutnie niezamierzony) efekt został osiągnięty w przypadku mojego newslettera.

Skoro więc świadomi czytelnicy i twórcy branży mediów cyfrowych nie klikali w linki, dlaczego wymagają tego od - musimy tak założyć - mniej świadomych konsumentów treści (nie tylko dziennikarskich)? Obie te grupy ludzi chcą uzyskać odpowiedź. Nie ważne, w jaki sposób. Chcą się dowiedzieć. Rozwiać wątpliwości. Upewnić. Nie potrzebują klikać. Potrzebują odpowiedzi.

Nie chcę rozpatrywać tego pod kątem decyzji: czy to źle, czy dobrze, że nie klikamy w te linki lub robimy to tak rzadko. Chciałbym natomiast zwrócić uwagę na "grzech" branży. Ona też nie klika. A jeśli już, to zdecydowanie rzadziej niż w przypadku tradycyjnych sposobów wyszukiwania treści w Internecie.

Natury ludzkiej nie da się łatwo oszukać. Ale łatwo da się ją zagonić w sidła wygody i perspektywy oszczędzenia czasu, o czym doskonale wiedzą wielkie korporacje technologiczne. Branża mediów cyfrowych też. Ale czasami trudno przyznaje to publicznie.

Sebastian Matyszczak

Sebastian Matyszczak

Z mediami cyfrowymi związany od 2008 roku. Po godzinach obserwuje i opisuje ich ewolucję. Zwolennik Fediverse, IndieWeb i cyfrowej suwerenności. Pokazuje, że istnieje życie poza big techami.